21 listopada 2013 r. nastąpiło w Powsinie uroczyste otwarcie wystawy prac Joanny Kossuth, w którym wzięła udział sama autorka. Jak widać na załączonych obrazkach, miłość do sztuki udzieliła się także najmłodszym obserwatorom wernisażowych zdarzeń.
Obrazy eksponowaliśmy do końca miesiąca.
Artystka łączy różne techniki malarskie, maluje olejami, akwarelami, na szkle, wykonuje grafiki i rysunki piórkiem. Interesuje się pejzażem, często maluje kwiaty i kobiety. Nie interesuje jej fotograficzne odwzorowanie rzeczywistości, ale nastrój. W jej obrazach odnajdziemy fascynację czterema porami roku. Kossuth podkreśla swoje umiłowanie do jesieni, którą przepełnia życie i energia. Te obrazy tętnią czerwienią, oranżem, w swojej formie są bardzo ekspresyjne. Oglądając prace, odnosi się wrażenie, że wędruje się w świecie snów, gdzie przymglona roślinność przyciąga rozmigotanym światłem.
19 listopada 2013 r. swoich czytelników odwiedziła w Bibliotece w Powsinie Dorota Gellner, autorka książek dla dzieci, słuchowisk radiowych, bajek muzycznych i tekstów piosenek.
Posłuchały, potańczyły, jednym razem jeże, drugim samochody - zrobiły... Oczywiście dzieci z Klubu Małego Czytelnika w Bibliotece na Radosnej.
Aby przenieść się do krainy pluszowego misia, gdzie odważnie przechadzają się jabłuszkowe jeże, trzeba założyć specjalną czapeczkę, dzięki której dziecko staje się dobrym duszkiem. Takie czapeczki robiliśmy na listopadowych zajęciach Klubu Małego Czytelnika w Powsinie.
Podczas listopadowych zajęć Dziecko potrafi mali plastycy odlecieli we własnoręcznie wykonanych rakietach. Lecące wraz z nimi sowy doprowadziły ich na wernisaż... Kto nie rozumie, niech obejrzy zdjęcia i wszystko stanie się jasne.
– Jeżeli pyta Pan, czy nie żałuję, to odpowiadam, że nie, nie żałuję, bo to moja pasja. Ale nie spodziewałem się, że odbije się to w taki sposób na moich najbliższych – podczas spotkania w Bibliotece na Radosnej, 7 listopada 2013 r., opowiadał WOJCIECH JAGIELSKI, dziennikarz, wieloletni korespondent wojenny, autor książek reportażowych.– Na moją rezygnację z wyjazdów na „wojny” wpłynęło kilka czynników: oczywiście problemy mojej żony, którą zawładnął, nie mną, a nią, stres bojowy i paniczny lęk o moje życie; ponadto wiek… w moim wieku z pewnych rzeczy trzeba się już wycofywać, a przez komercjalizację i nieobliczalność wojen nie da się o nich tak jak kiedyś opowiadać, bo bardzo łatwo stać się celem ich bezwzględności i okrucieństwa… Mnie zaś nauczono, że żeby o czymś pisać, wpierw trzeba to zobaczyć z bliska, niejako dotknąć.Takie podejście do zawodu w dużej mierze zawdzięczam wspólnym wyjazdom z fotoreporterami. Oni nie mogli zrobić zdjęcia płonącej barykady z odległości 300 m, a ja trzymałem się blisko nich i w ten sposób zyskiwałem lepszą perspektywę. Nieraz mówiłem im, co fotografują, bo oni nie musieli się na tym znać.